Muzyka

19 maja 2015

6. Zaręczyny.

- O Salazarze, nie.
     Stanowczy i zdecydowanie zimny głos Dracona Malfoya poniósł się po sklepie sprawiając, że przeciętna sprzedawczyni, która taksowała młodego arystokratę zaciekawionym spojrzeniem, wykrzywiła usta i przestała zwracać uwagę na młodych klientów.
    Stojąca przed chłopakiem Hermiona miała ochotę wyczarować porządny kubeł z lodowatą wodą i wylać go blondynowi na głowę.
- Co ci tym razem nie pasuje? - syknęła, po raz kolejny zerkając w lustro. Wybrała sobie zieloną, zwykłą koszulkę na krótki rękaw i jasne spodnie. Od ponad dwóch godzin przymierzała ubrania, a każdą jej "stylizację" Malfoy komentował syknięciem bądź miną wyrażającą obrzydzenie. Lubiła zakupy, jednak tym razem wydawało jej się, że jest raczej na jakichś torturach.
- Ty mi nie pasujesz. W tym stroju. Ta koszulka mi nie pasuje. Na Merlina, Granger! To jest... To jest... Brak mi słów.
- Jesteś nieoczytany to i słów ci brak. - Uśmiechnęła się wrednie, a chłopak przymknął oczy.
- Jesteś głupia, mówiąc że jestem nieoczytany. I dobrze o tym wiesz. A teraz wróćmy do twojego żałosnego wyglądu. Nie chodzi o to, że to źle leży, czy też że jest brzydkie. Chodzi o fakt, że jest niesamowicie przeciętne. Co druga dziewczyna, którą będziesz mijała, będzie wyglądała tak samo. Jak ktoś ma zwrócić na ciebie uwagę, skoro całą sobą wyrażasz przeciętność?
- Posłuchaj mnie - warknęła, łapiąc się pod boki. - Nie muszę ubierać się tak, żeby akurat tobie się podobało. To ja mam się czuć dobrze. Poza tym ludzie mają różne gusta, a ty nie powinieneś w to ingerować.
- Jasne, zgadzam się z tobą. Ludzie mają różne gusta, oczywiście. Ale ty w ogóle go nie masz, Granger! To, że założysz bluzkę i spodnie, nie znaczy, że masz styl. Do końca życia chcesz wyglądać jak jakaś dziewczyna z sąsiedztwa?
- Nie wyglądam jak dziewczyna z sąsiedztwa!
Draco uderzył się dłonią w czoło.
     Z jednej strony czuł ogromną irytację na tą przemądrzałą Gryfonkę, ale z drugiej... Nie mógł okłamywać samego siebie, zakupy z panną Granger sprawiły mu dużo radości. Nie pamiętał kiedy ostatnio się tak bawił. Zabini zawsze wyśmiewał fakt, że Malfoy lubi zakupy, jednak nie mógł nic na to poradzić. Lubił, gdy dziewczyny dobrze wyglądały, lubił też dobrze wyglądać. Ponad wszystko jednak lubił kontrolować innych, a myśl o byciu jednym z czynników bądź osób wpływających na zmianę Granger, chociażby tylko w sposobie ubioru, sprawiała mu dużo zabawy.
- Wyglądasz. Wyglądasz jak dziewczyna, którą siłą oderwano od tego pudła z obrazkami i kazano wyprowadzić psa na spacer. Wyglądasz jak dziewczyna, która od kilku lat podkochuje się w swoim przyjacielu, jednak zamiast raz a porządnie załatwić sprawę, to ona wszystko spieprzy i jeszcze będzie mu doradzała w kwestiach związku z innymi. Wyglądasz, jakbyś miała skończyć samotnie, z butelką wina i kilkoma kotami, gdzie jedyną rozrywką będzie dla ciebie praca. Chcesz tak wyglądać?
- W tym mi jest wygodnie!
- Dorośnij, dziewczyno! Niedługo skończysz szkołę, będziesz chodziła na rozmowy w sprawie pracy, w czym chcesz pójść? W tym?
Hermiona zagryzła wargi i wróciła do przymierzalni, żeby ściągnąć z siebie wygodną koszulkę. Ze złością wpatrywała się we własne odbicie i w głębi ducha przyznała Malfoyowi rację. Wyglądała dokładnie tak, jak ją opisał. Co z tego, że miała ładne ciało, skoro umiejętnie skrywała je pod przeciętnymi ubraniami? Włosy, zmienione po wakacjach przez Raven, upinała w wysokiego kucyka, żeby jej nie przeszkadzał w trakcie nauki, przez co niewiele osób dostrzegało jakąkolwiek zmianę. No i ten makijaż... a raczej jego brak. Pomalowane rzęsy i od czasu do czasu puder zdecydowanie nie mogły rywalizować z perfekcyjnym wyglądem dziewczyn z innych domów.
- Dobra. Ty mi coś wybierz, lalusiu. - Wyszła z przymierzalni i odwiesiła wszystkie wybrane przez siebie ubrania. Tymczasem Draco heroicznie postanowił odpuścić jej upokarzającego go "lalusia" i ruszył pomiędzy półki i wieszaki. Wybranie czegoś odpowiedniego zajęło mu moment.
- Masz. - Wcisnął w jej ręce kilkanaście koszul, kilka par spodni oraz spódnic. Nie dając dojść Hermionie do słowa bezczelnie wepchnął ją do garderoby i ponownie usiadł na czarnej i niewygodnej kanapie.
Dziwaczni ci mugole - pomyślał, rozglądając się po sklepie. - Kobieta, która powinna nas obsługiwać woli patrzeć na ulicę za oknem. Zero profesjonalizmu. Poza tym cały ten świat jest jakiś... wybrakowany. Wszystko zajmuje tak dużo czasu i jest po prostu nudne, jeśli nie można czarować. 
- Na Godryka, dlaczego kazałeś mi mierzyć ubrania dla kobiet pracujących w banku?
   Hermiona, ubrana w pastelowo żółtą koszulę z rękawem trzy czwarte oraz czarne spodnie, patrzyła na niego bykiem.
- Trzy powody. Po pierwsze, wyglądasz w tym jak człowiek. Po drugie, możesz w tym wyjść do pracy, na spacer i na randkę, jeśli ktokolwiek kiedykolwiek cię zaprosi. Po trzecie, są wygodne.
Wiedział, że ma rację. Ubrania były wygodne, jego matka nosiła takie zanim uciekła. Były też eleganckie i - musiał przyznać to z ciężkim sercem - naprawdę dobrze leżały na Granger. Jej po prostu pasował taki styl -delikatny, kobiecy i odrobinę biurowy.
     Reszta ubrań, które mierzyła Gryfonka, wyglądała równie dobrze i po godzinie nieco zdezorientowana dziewczyna i rozbawiony Malfoy opuścili sklep.
- Po co było to wszystko? - zapytała Hermiona, zastanawiając się w duchu, który raz zadaje to samo pytanie.
- Dla zabawy. - Chłopak wzruszył ramionami. - Wiem, że przywykłaś do tego, że rano się uczysz, po południu ratujesz świat z Bliznowatym, a wieczorami ratujesz dupę Wiewiórowi, żeby nie wywali go ze szkoły za debilizm, ale musisz zaakceptować fakt, że na świecie istnieje coś takiego, jak zabawa.
- Często się dobrze bawię, Malfoy, wiem czym jest zabawa!
Spojrzał z rozbawieniem na jej czerwone policzki i roześmiał się. Drażnienie jej sprawiało młodemu Malfoyowi dość dużo przyjemności. Wiedział, że dziewczyna nie obrazi się na niego na tyle, aby przestać się odzywać, ale zirytuje się i zacznie bronić. Czuł się bezpieczny, mogąc z niej drwić i obserwować reakcje.
- Zabawę będziesz miała dziś wieczorem, jak wejdziesz do Wielkiej Sali ubrana jak człowiek.
- Wejdę ubrana jak zawsze, Malfoy. Większą zabawę bym miała, gdybym zobaczyła reakcję ludzi, gdy wchodzę do Wielkiej Sali ramię w ramię z Tobą.
- Zapomnij. Muszę dbać o swoją reputację.
- A ja o swoje komórki mózgowe. Gdy tylko wrócimy do Hogwartu, wracamy do codzienności.
Draco uniósł leniwie brew słuchając deklaracji Gryfonki. Codzienność, czyli unikanie się na korytarzu i słowa "ty dupku" na dobranoc. Był pewien, że Granger nie wytrzyma kilku dni, bez zwykłej rozmowy, nawet jeśli miałaby być ona pełna złośliwości, tak jak podczas chwil spędzonych w Londynie u jej rodziców.
- Wedle życzenia. Póki jednak nie jesteśmy w naszej codzienności, możemy skoczyć na tą pyszną herbatę, którą piliśmy ostatnio.


     Cece siedziała na zimnych błoniach i z zapałem bawiła się palcami. Miała dość powtarzającej do znudzenia eliksirów Raven.
- Byłam wczoraj w Hogsmeade - powiedziała w końcu, przerywając monolog rudej.
- Wiesz, że nie wolno, prawda? - upewniła się DeGraw, zamykając książkę.
- Wiem, ale poszłam z Zabinim.
- Draco cię zabije. - Raven próżno starała się wywołać na twarzy smutną minę. Usta drgały jej w radosnym uśmiechu, gdy tylko pomyślała w jaki szał może wpaść kuzyn przyjaciółki. Malfoy odznaczał się niezwykłą wręcz... zachłannością, gdy chodziło o czas Cecilie Black. Powoli również sama Raven trafiała pod jego "opiekę" i coraz częściej zauważała, że chłopcy, których poznała wcześniej zaczęli jej unikać i z przestrachem patrzyli na Dracona.
- Draco nie ma prawa mieszać się w nasze życie, chociaż osobiście uważam, że to słodkie, że tak się martwi - odpowiedziała wesołym tonem Cece i podniosła się z trawy. - Wracajmy już. Od siedzenia na mokrej trawie będziemy miały wilka.
- Jakbyś kiedykolwiek chciała mieć dzieci - zauważyła z rozbawieniem DeGraw, na co Cece odrzuciła jedynie blond włosy na plecy i w wesołych podskokach zaczęła zmierzać w stronę zamku. Raven chciała zawołać, aby przyjaciółka zaczekała na nią moment, jednak nagle jakieś rude stworzenie zwaliło ją z nóg.
Zmutowana wiewiórka - pomyślała w popłochu, upadając jednocześnie na ziemię, a zwierze, które ją zaatakowało upadło na dziewczynę. Cecilie zatrzymała się gwałtownie, słysząc odgłos uderzenia. Jej instynkt samozachowawczy podpowiadał kuszącym głosem, aby uciekła, jednak poczucie odpowiedzialności i strach o przyjaciółkę wzięły w górę. Odwróciła się szybko i ze zdumieniem ujrzała coś, co w żadnym wypadku nie przypominało ani człowieka, ani zwierzęcia. Nie było również rośliną.
Czarna plama z rudymi i kremowymi przebłyskami odcinała się na tle ciemnozielonej trawy. Po chwili wahania Cece podeszła bliżej, odnotowując jednocześnie, że ową plamą jest Raven splątana wraz z jakimś chłopakiem o rudych włosach. Na owej dwójce siedział brzydki kot ze spłaszczonym ryjkiem, który wyglądał na bardzo zadowolonego z siebie. To wszystko stanowiło tak niecodzienny i zdumiewający widok, że blondynka ryknęła szczerym śmiechem.
- Krzywołap! Zejdź z Rona! A ty Ron, no naprawdę, dać się powalić na ziemię przez kota?!
Harry Potter wyglądał na jednocześnie rozbawionego jak i rozdrażnionego. Nie zwrócił najmniejszej uwagi na stojącą obok niego Cecilie, tylko zabrał się do przeganiania zwierzęcia z ciała przyjaciela. Kot jednak zaczął prychać i syczeć, czym sprawił, że Wybraniec odsunął się kawałek, patrząc na niego niepewnie. Za dobrze znał wrednego kocura Hermiony i wiedział, do czego zdolna jest ta mała bestia ze spłaszczonym pyskiem.
- Błagam, zdejmijcie go ze mnie, bo się uduszę - przytłumiony głos sprawił, że Potter ponownie chciał zabrać się do przepędzania Krzywołapa, jednak wtedy jego wzrok natknął się na Cece.
- A ty to kto?
- Cecilie Black, miło mi poznać, nawet w takich okolicznościach - powiedziała z rozbawieniem dziewczyna, wyciągając rękę do oniemiałego Gryfona.
- Eee... A co tu robisz? - zapytał Potter, popisując się elokwencją i ściskając lekko dłoń blondynki.
- Obserwuję jak dwa rude stworzenia duszą moją przyjaciółkę - odpowiedziała beztrosko Cece, a spod Krzywołapa rozległy się zbuntowane okrzyki.
- Cece, zabije cie, gdy tylko się stąd wydostanę, przyrzekam! Sama ściągnęłabym z siebie tego uroczego kota, ale jakiś palant nie może się ze mnie wyplątać... ani ja z niego. - Końcówkę swego oburzonego lecz krótkiego wywodu Raven ledwo wydyszała, przygnieciona masą Rona.
- Sama jesteś palant!- odburknął gniewnie Weasley i kolejny raz spróbował podźwignąć się do góry. - Cholera. - Zdążył zakląć i opadł ponownie na dziewczynę, gdy jego nogi poplątały się jeszcze bardziej. Krzywołap siedzący mu na plecach nawet nie drgnął.
- Są niesamowici - powiedziała z zafascynowaniem Cecilie i przechyliła lekko głowę.
Harry pomyślał, że jest zabawna, aczkolwiek odrobinę stuknięta.
Ron stwierdził, że musi się wreszcie wyplątać z nóg dziewczyny, którą miażdżył swoim ciałem. I najlepiej byłoby, gdyby zrobił to z klasą.
Raven poprzysięgła sobie, że pozabija wszystkich, których będzie miała w zasięgu rąk, o ile głupi rudzielec, który na niej spoczywa przy okazji jej ich nie połamie, gdy będzie próbował się podnieść.
Krzywołap natomiast czuł się odrobinę jak na mugolskim rollercoasterze, gdy próbował utrzymać równowagę na plecach wierzgającego się Weasleya.
Wybraniec otrząsnął się po kilku próbach podniesienia się przez przyjaciela i dał radę zrzucić z niego oburzonego kocura Hermiony. Weasley podniósł się i wyciągnął pomocną dłoń do Raven, która zmierzyła go spojrzeniem tak oburzonym, że natychmiast się cofnął. DeGraw podniosła się sama i ruszyła w stronę Cece, wlepiając w nią mordercze spojrzenie.
- Zabiję cię, ty nędzna imitacjo przyjaciółki. Nawet palcem nie kiwnęłaś, żeby mi pomóc, jedyne co, to się cofnęłaś tym swoim zakichanym kurcgalopkiem, ja cię przecież powieszę i...
- Galopkiem jakim? - zainteresował się Potter, poprawiając okulary.
- A co cię to interesuje - parsknęła Raven i stanęła naprzeciw przyjaciółki.
- Och, daj spokój, maluszku - żachnęła się Cecilie, patrząc z góry na rudą dziewczynę i wykorzystując swoją przewagę wzrostu. - To było zabawne, sama przyznaj.
- A moim zdaniem to wyglądało raczej żałośnie... Ale mogę się nie znać.
Wszyscy spojrzeli w stronę, z której dobiegł ich znudzony głos Dracona Malfoya.
Panna Black wyszczerzyła się radośnie do kuzyna, ciesząc jego widokiem.
Raven wyglądała, jakby poważnie rozważała próbę samobójczą.
Harry z Ronem patrzyli natomiast w osłupieniu na swoją najlepszą przyjaciółkę, stojącą u boku Malfoya, ubraną w eleganckie ubrania i wyglądającą zupełnie inaczej.
- Wow, Hermiono, super wyglądasz - zauważyła w tym czasie Raven, lustrując - nadal nieco zrozpaczonym - spojrzeniem Gryfonkę.
- Dzięki - powiedziała cicho Granger. - Ty za to wyglądasz na załamaną.
- A jak mam wyglądać? Ta ruda małpa mnie prawie zabiła! - uniosła się DeGraw. - I nie mówię teraz o kocie, który gdzieś tu przed chwilą był, a o Weasleyu, który waży chyba z tonę!
- Sama ważysz tonę - odmruknął z urazą Ron i odwrócił się plecami do dziewczyny. Przypominał teraz obrażone dziecko.
- Merlinie, cóż za dramat - westchnął Draco i podniósł z ziemi swój kufer. - Na razie. Idziesz, Granger?
Hermiona, której chyba po raz pierwszy w życiu zabrakło słów, po raz kolejny zlustrowała czwórkę nastolatków zszokowanym spojrzeniem i, niczym w transie, ruszyła za blondynem. Droga do wieży przebiegła im w milczeniu i dopiero, gdy dostali się do wspólnego salonu, dziewczyna opadła na kanapę i ryknęła śmiechem. Młody Malfoy drgnął gwałtownie słysząc rechot dziewczyny i spojrzał na nią z najwyższym zdumieniem.
- Co cię tak bawi?
- Widziałeś ich miny? Widziałeś tę sytuację? Oni są niesamowici, wyobraź sobie co by było, gdyby zaczęli się przyjaźnić i takie widoki mielibyśmy codziennie!
Draco zamarł, próbując wyobrazić sobie swoją kuzynkę przyjaźniącą się z niedorozwiniętym Potterem albo jeszcze głupszym Weasleyem. Wzdrygnął się odrobinę i i przełknął głośno ślinę.
- Nie masz się o co martwić, Granger. Dopilnuję, żeby do tego nie doszło i nie pozwolę, żeby moją rodzinę otaczał taki nadmiar głupoty, jaki mają w sobie Głupotter i Wiewiór.
Hermionie w momencie przeszła ochota do śmiechu i z oburzoną miną zerwała się z kanapy i ruszyła w stronę swojej sypialni.
- Dupek z ciebie, Malfoy.
W momencie, w którym zatrzasnęły się za nią drzwi, Draco uśmiechnął się.
Wszystko wracało do normy.



     Malfoy siedział przy stole Slytherinu i kolejny raz próbował wytłumaczyć swojemu przyjacielowi, że wcale nie był na wczasach.
- Byłem z Granger - wybuchł w końcu, sprawiając że wygadany Blaise Zabini wreszcie się zamknął.
- Ty i Granger? - powtórzy brunet. - Ty i Granger... O mój Salazarze, Grindewaldzie przeklęty, Malfoy i Granger! Haha, Malfoy i Granger! Niebo spada nam na głowy!
- Zamknij się, idioto. Byłem u jej rodziców, bo...
- A nie za szybko? - zaniepokoił się Zabini i odsunął od siebie talerz z jedzeniem. Gdy napotkał nic nierozumiejące spojrzenie Dracona poczuł się zobowiązany do wyjaśnień. - No wiesz, sprawdziliście się chociaż, czy jesteście kompatybilni?
- Kompatybilni - powtórzy zszokowany Draco.
Blaise najwidoczniej wziął jego słowa za potwierdzenie, ponieważ kontynuował:
- Skoro tak, to nie ma się czym martwić. Jej, Granger musi być na serio niezła w łóżku, skoro... No wiesz, zawsze mówiłeś, że absolutnie nic i nikt nie jest w stanie cię usidlić, a teraz nagle pojawia się dziewczyna, której -jak się przecież zarzekałeś- nienawidzisz i po dwóch miesiącach ty od razu lecisz do jej rodziców, no coś takiego...
- Nie nienawidzę jej - wypalił Malfoy bez chwili namysłu. Dopiero po wypowiedzianych słowach dotarło do niego, co się właściwie stało i zmarszczył gniewnie brwi, próbując zrozumieć, dlaczego tak właściwie przestać nienawidzić Granger.
- Teraz to wiem, że przecież nie możesz jej nienawidzić. - Blaise przybrał ton, jakby mówił do dziecka. Uśmiechał się łagodnie w stronę przyjaciela. - I wiesz, rozumiem, że nic nie mówiłeś... Pewnie bałeś się, że się od ciebie odwrócimy, bo przecież Granger to szla... ekhm, nie jest arystokratką, ale stary... Jesteśmy przyjaciółmi, jedyne, czego chcę, to twojego szczęścia.
- O czym ty pieprzysz, Zabini?! - uniósł się Malfoy. Blaise uśmiechnął się poufale i położył blondynowi dłoń na ramieniu w uspokajającym geście:
- Jak to o czym? O twoich zaręczynach z Granger.


     Jeśli Draco Malfoy kiedykolwiek myślał, że będzie bliski morderstwa, to na pewno nigdy nie przypuszczał, że jego pierwszą ofiarą stanie się jego najbliższy przyjaciel.
- Jakich, kurwa, zaręczynach?! - wysyczał wściekle.
- Srakich! - zdenerwował się Zabini. Miał dość, że Malfoy tak owija w bawełnę, jakby to powiedział jego wujek, Remigiusz. - Cały czas o tym gadamy, a ty o, teraz się obudziłeś...
- Nie jestem zaręczony z Granger, idioto!
- To po co byłeś u jej rodziców... - Nagle na twarzy Blaise'a ukazał się uśmiech zrozumienia, a Draco zaczął planować swoje samobójstwo. Dobrze znał tę minę przyjaciela i nigdy nie wróżyła ona niczego dobrego. - Stary... Nie musiałeś jej od razu zapładniać. Przecież wiesz wszystko o zabezpieczeniu.
- Zapła...Zapładniać? - powtórzył blondyn. Wiedział, że po Zabinim można wiele się spodziewać, jednak nigdy by nie wpadł na coś takiego. - Ja jej nie...
- No przestać. Granger jest w ciąży, a ty jesteś ojcem, tak?
Draco przeczesał nerwowym gestem włosy i objął dłońmi własną szyję. Przeniósł zdenerwowany wzrok na Hermionę Granger, która - ubrana w nowe rzeczy - najspokojniej na świecie jadła kolację. Pomyślał, że to niesprawiedliwe, że on musi słuchać takich głupot, podczas gdy ona najzwyczajniej w świecie je, mimo że ta głupia rozmowa przecież też jej dotyczy!
- Draco, spokojnie! To, że zostaniesz ojcem, nie znaczy wcale, że musisz się udusić! Dacie sobie radę, pomogę wam...
- Nie zostanę żadnym ojcem - jęknął młody Malfoy i przymknął oczy.
- Co... O Salazarze... Granger usunęła twoje dziecko?!
- ZABINI, TY IDIOTO! - Draco nie wytrzymał i ryknął gromko na swojego przyjaciela. Rzadko zdarzało się, aby aż tak dawał się ponieść emocjom, jednak tym razem nie zdołał się opanować. Czując na sobie spojrzenia większości uczniów przebywających w Wielkiej Sali, wziął głęboki wdech i przeniósł spojrzenie na Blaise'a. - Posłuchaj mnie uważnie. Granger nie jest w ciąży, nigdy nie była. Nigdy z nią nie spałem. Nie ma między nami żadnych uczuć, nawet nienawiści, po prostu ją toleruję.
- Więc dlaczego...
- Bo jej babcia zmarła! Musiała jechać na pogrzeb, nie mogła sama, nauczyciele nie mogli, Potter i Weasley też nie! A ja, jako prefekt naczelny, musiałem jechać z nią! Rozumiesz już?
Blaise potrzebował chwili namysłu, po czym jego usta uformowały się w idealne "O".
- Do jutra - warknął, nadal roztrzęsiony, Draco i podniósł się z miejsca, by szybkim krokiem wyjść z sali i udać się do wieży.



     Plotki po Hogwarcie rozchodziły się wyjątkowo szybko. Zwłaszcza, jeśli dotyczyły osób, które były rozpoznawalne na korytarzach. Częstym tematem plotek był Harry Potter i jego związek z Ginevrą Weasley, Blaise Zabini oraz jego kolejna zdobycz, Malfoy, który ponownie kogoś zmieszał z błotem, bądź Seamus Finnigan, który wiecznie wysadzał coś w powietrze. Tym razem jednak plotki dotyczyły kogoś, o kim zazwyczaj było cicho, tym samym stając się informacjami, które każdy po prostu musiał znać.
     Hermiona Granger stała przed klasą do eliksirów i modliła się o koniec zajęć. Cały dzień uczniowie dziwnie się na nią patrzyli i szeptali za jej plecami. Chociaż zawsze powtarzała Harremu, aby ignorował coś takiego, teraz dopiero zdała sobie sprawę jakie jest to ciężkie.
     Do dzwonka pozostało jakieś pięć minut, gdy usłyszała na korytarzu podniesione głosy. Zza zakrętu wypadli zadyszani Harry i Ron, którzy podbiegli do niej z wyrazem furii na twarzach.
- Dlaczego nam nic nie powiedziałaś?! - ryknął Weasley, zbliżając się do przyjaciółki gwałtownym krokiem. Hermiona cofnęła się i uderzyła plecami w zimną ścianę.
     Blaise przerwał rozmowę z Draconem słysząc krzyki rudego Gryfona.
- Patrz, potencjalna matka twojego dziecka dostaje burę od Rudego Chłopca.
Malfoy z zaciekawieniem podszedł bliżej, a gdy usłyszał co wykrzykuje Weasley, zbladł gwałtownie i spojrzał na przyjaciela z żądzą mordu w oczach.
- Jak mogłaś nam nie powiedzieć, że jesteś w ciąży?!
Hermiona otworzyła usta, jednak nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Była w zbyt wielkim szoku ; w końcu nie codziennie słucha się informacji, że zostanie się matką.
- Ron, nie krzycz. W jej stanie nie wolno jej się denerwować - powiedział Harry stanowczo i odsunął przyjaciela od dziewczyny. - Wiemy, że chciałaś je usunąć, ale tego nie zrobiłaś. Dlaczego nam nie powiedziałaś, bałaś się? - zapytał łagodnym tonem, obejmując przyjaciółkę ramieniem.
- A ty byś się na jej miejscu nie bał, cymbale? - zapytał złośliwie Blaise. Miał niezłą zabawę, gdy obserwował, jak wiele wynikło z jego rozmowy z Draconem.
- Zamknij się, Zabini - warknął Ron. - Kto jest ojcem? - zapytał, przenosząc spojrzenie na Hermionę. Ona jednak nadal była w szoku, że jest w ciąży i przycisnęła jedynie dłoń do płaskiego brzucha. - Zapytałem cię, kto jest ojcem. - Głos Rona brzmiał obco, zimno i Gryfonka podniosła zszokowane spojrzenie na rudzielca.
- Ja słyszałam, że ojcem jest Draco. - Z tłumu Ślizgonów wyszła Millicenta Bulstrode.
     W lochach zapadła cisza, w czasie której podtrzymujący Hermionę Potter zbladł gwałtownie, a Weasley zachwiał się na nogach.
- Ale jaja - powiedział uszczęśliwiony Zabini. Malfoyowi opadły ramiona, gdy jego spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem Granger. Dostrzegł w jej oczach rosnące zdumienie, prawdopodobnie próbowała coś powiedzieć, jednak chyba wciąż nie była w stanie. Na dodatek nieustannie masowała dłonią swój brzuch. Draco ukrył twarz w dłoniach, zdając sobie sprawę, jak beznadziejnie to wszystko wygląda. Po raz pierwszy w życiu nie wiedział w jaki sposób ma sobie poradzić z plotkami.
     W tym samym momencie w lochach pojawiła się Dafne Greengrass, a wraz z nią Cece i Raven. Dziewczyny rozmawiały wesoło, jednak zamilkły, gdy wyczuły atmosferę panującą przed salą eliksirów.
- Ktoś umarł? - zapytała niepewnym tonem Cecilie, patrząc z uwagą na swojego kuzyna, który wyglądał, jakby właśnie przechodził załamanie nerwowe.
- Według najnowszych plotek, to honor i status cywilny Dracona - oświadczył radośnie Blaise, wywołując tym samym śmiech wśród Ślizgonów.
- A to z jakiej racji? - zainteresowała się Raven, skacząc oczami od Zabiniego do Malfoya.
- Zapłodnił Granger - odpowiedziała Pansy Parkinson obojętnym tonem, wzbudzając kolejną falę zdumienia.
     Wybuchł gwar. Do uczniów dopiero dotarło, że Niezawodna-I-Najmądrzejsza-Granger wpadła razem z Wielkim-Arystokratą-Malfoyem. Jednocześnie byli w szoku, że najbliższe osoby zainteresowanych nic o tym nie wiedziały. Do rozstrzygnięcia pozostała jeszcze sprawa, jakim cudem Pansy Parkinson, od lat uganiająca się za Malfoyem, jest taka obojętna, że ten zrobił dziecko.
- Będziesz ojcem?! - wykrzyknęła Cece, biegnąc w stronę kuzyna. Na widok jego przerażonej miny Dafne Greengrass ryknęła śmiechem i osunęła się po ścianie.
Raven podbiegła do Hermiony, zapewniając ją, że będzie ją wspierała. Harry z Ronem przekrzykiwali Raven i siebie wzajemnie, jednocześnie dając przyjaciółce burę, jak i twierdząc, że każdy popełnia błędy, a dziecko nie jest końcem świata.
- Sodoma i Gomora - oświadczył z radosnym uśmiechem Zabini, zacierając ręce.
- Nienawidzę cię! - Draco rzucił się na przyjaciela, jednak na drodze stanęły mu Millicenta i Pansy.
- Nie wyżywaj się na nim, nikt ci nie kazał od razu robić dzieciaka! - Ofukały Malfoya, który zaczął głęboko oddychać.
- DOŚĆ!
Hermiona Granger  nareszcie odzyskała zdolność mowy. Draco spojrzał na nią z nadzieją, ponieważ on sam nie był w stanie wytłumaczyć zawiłości całej sytuacji.
- Nie jestem w ciąży, jasne?! I nigdy nie byłam! A pomysł, żeby ojcem mojego dziecka był Malfoy... Godryku, nie wiem, czy mam się śmiać z tego powodu, czy płakać! Jak mogliście być tacy głupi?! - Dziewczyna zmierzyła uczniów groźnym spojrzeniem, a gwar ustał. Kilka osób usiadło pod ścianą, inne wzruszyły ramionami.
- Właśnie - przyłączył się Draco. - Pomysł, żebym kiedykolwiek tknął Granger jest... absurdalny. Łagodnie mówiąc.
Ślizgoni wydali się być przekonani, co do słów Dracona. Pokiwali głowami i podeszli do blondyna, ściskając mu dłoń i poklepując w plecy w ramach przeprosin, za to że uwierzyli w tak głupią plotkę. Natomiast Gryfoni stali dalej w miejscu, nie mogąc do końca stwierdzić, jakim cudem uwierzyli w taką głupotę.
- Jak wszystko wyjaśnione, to się cieszę - powiedziała głośno Cece. - Trochę głupio, że jednak nie będę ciocią, ale doszłam do wniosku, że jeszcze jest na to czas. A, Draco, będę potrzebowała twojej pomocy z transmutacji, więc wpadnę dziś wieczorem. To w sumie tyle, na razie!
Obojętna już na wydarzenia Cecilie i wciąż chichocząca Raven odeszły od grupy uczniów, pośród której znów wybuchł gwar.
Jakim cudem Cecilie Black miałaby być ciotką owego domniemanego dziecka? I czyżby była spokrewniona z Malfoyem? A może z Granger?
      Nowa fala plotek już szykowała się, by opłynąć zamek.



   

Narcyza Malfoy odnaleziona!

Jak donosił już wcześniej "Prorok Codzienny", Narcyza Malfoy z domu Black, zaginęła dwa dni po Bitwie o Hogwart i do tej pory była poszukiwana przez męża oraz aurorów. Jak dowiedział się nasz dziennikarz, wczorajszego wieczoru kobieta wróciła do rodzinnego majątku, Malfoy Manor, gdzie powitał ją mąż - Lucjusz Malfoy.
- To wielkie szczęście, że odnalazła się cała i zdrowa - mówi pan Malfoy. - Po wojnie jestem zupełnie innym człowiekiem i pragnę wynagrodzić mojej żonie wszystko, przez co musiała przejść. Jestem niezmiernie szczęśliwy, że wreszcie udało się ją odnaleźć. 
Dowiedzieliśmy się już, że państwo Malfoy organizują w czasie świąt Bal, który ma być przypomnieniem oraz odnowieniem przyrzeczeń ślubnych. Można stwierdzić, iż zaręczyli się po raz kolejny i poinformowali o tym prasę.
Narcyzie oraz Lucjuszowi życzymy dużo szczęścia i gratulujemy z powodu ponownych zaręczyn!

- Macy Sandemo.



- Kurwa mać! - zaklął głośno Draco Malfoy wrzucając zmiętego "Proroka" do ognia palącego się w kominku. 
     Czas odwiedzić Malfoy Manor.


   

2 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Rozdział prawdopodobnie pojawi się w przyszłym tygodniu :)
      Miał być wcześniej, ale dostałam pracę i jeszcze nie do końca potrafię radzić sobie z dzieleniem wszystkich obowiązków.
      Przepraszam za utrudnienia :>

      Usuń