Hermiona
po raz ostatni rozejrzała się po swoim pokoju i złapała za brązowy kufer. Nie
mogła uwierzyć, że za kilka godzin znajdzie się w Hogwarcie na ostatni rok
nauki.
Planowała,
by był wyjątkowy, ta ostatnia klasa. Ta szczególna, wyjątkowa, zwłaszcza po
pokonaniu Voldemorta.
Dwa
miesiące wcześniej Harry wyszedł zwycięsko z walki z Czarnym Panem i dzięki
temu świat czarodziejów odetchnął z ulgą. Teraz ich jedynym problemem było
wyłapanie resztki śmierciożerców, którzy chcieli zemścić się na wszystkich
odpowiedzialnych za śmierć Voldemorta.
Nie
mieli w planach tknąć Wybrańca; podświadomie się go bali. W zagrożeniu jednak
byli Weasleyowie, Hermiona, Neville, Luna… oraz Narcyza Malfoy.
W
ostatecznym rozrachunku żona Lucjusza, jednego z najwierniejszych
śmierciożerców, udowodniła, że ma serce. Zablokowała czar Dołohowa i uratowała
życie Ginny Weasley, która nie miała dość siły walczyć z trzema przeciwnikami.
Dwóch udało się jej rozbroić, jednak Dołohow okazał się sprytniejszy niż na to
wyglądał.
Hermiona
do tej pory nie wiedziała, co skłoniło Narcyzę Malfoy do pomocy. Może był to
okrzyk bólu Pottera, który odepchnął od siebie Greybacka, jednak zdał sobie
sprawę, że nie zdąży dobiec by uratować dziewczynę, którą kochał. Może był to
szok wypisany na twarzy Hermiony i fakt, że moment później zaklęcie jednego z
Śmierciożerców miotnęło nią na ścianę, na co nie zwróciła większej uwagi, dalej
wpatrując się z rozpaczą w przyjaciółkę. Może był to dziki zryw Rona, który
wreszcie zrzucił z siebie Crabbe’a by ruszyć na pomoc siostrze. Może upadek
pana Weasleya, którego świat zdawał się zatrzymać, gdy zobaczył córkę, która
zaraz miała zostać zabita. A może furia pomieszana z przerażeniem na twarzach
bliźniaków, którzy pędem rzucili się na ratunek siostrze, dobrze jednak
wiedząc, że już za późno.
A
może wpływ na to miała Molly Weasley, która upadła, by zasłonić rudą dziewczynę
własnym ciałem.
To
prawdopodobnie miłość matki do córki sprawiła, że na twarzy Narcyzy pojawiło
się zdumienie a następnie ból i determinacja. Z wściekłą miną spojrzała na
Dołohowa i w ciągu sekundy przerwała jego życie.
-
Nie wolno rozbijać rodziny. Nie wolno – powiedziała, jakby się
usprawiedliwiając. Nie dodała niczego więcej, lecz pobiegła szukać syna. Tylko
on ją obchodził.
Od
tamtej pory Narcyza Malfoy była zdrajczynią rangą równą Syriuszowi, Weasleyom
czy Andromedzie Tonks.
Od
tamtej pory miało zmienić się wszystko.
___
Draco
rozejrzał się po Wielkiej Sali. Nie rozumiał jakim cudem Voldemort przegrał na
początku wakacji, jednak podświadomie czuł ulgę. Czarny Pan nie zdążył wypalić
mu mrocznego znaku, nie zdążył również zmusić Malfoya by kogoś zabił.
Arystokrata był obecny jedynie podczas torturowania innych przez Bellę czy
samego Lucjusza.
Czasem
sam musiał kogoś ugodzić zaklęciem, jednak zabić… nigdy.
Podczas
walki również nikogo nie zabił. Chciał chronić jedynie matkę, nikogo więcej.
W
dupie miał, czy Potter zwycięży, czy nie, czy na jego drodze stanie śmierciożerca,
czy członek Zakonu. Nie obchodziło go, z kim będzie musiał walczyć o matkę. Nie
mógł pozwolić jej skrzywdzić, była jedną z nielicznych osób, które coś
znaczyły. Jeszcze nie wiedział co, przez dwa miesiące nie nauczył się
akceptować uczuć, ale od małego zdawał sobie sprawę, że na matce zawsze mu
zależało.
W
bitwie nie poległo wielu; Potter szybko odnalazł Voldemorta, a następnie
pokonał.
TYLKO
JAK?!
Jaką
moc musiał mieć Wybraniec, by pokonać człowieka, dla którego morderstwo było
czymś na kształt hobby?
-
Witam was w nowy roku szkolnym! – Głos Dumbledore’a przerwał młodemu Malfoyowi
kontemplację. Ze zdumieniem zauważył, że minęła już Ceremonia Przydziału. – Mam
nadzieję, że ten rok będzie lepszy niż poprzedni… A na pewno spokojniejszy.
Chciałem zapewnić was o tym, że jeśli kiedykolwiek będziecie mieć jakiekolwiek
kłopoty nasze grono pedagogiczne wam pomoże. No, chyba, że idzie o lenistwo,
wtedy nie macie co liczyć na jakiekolwiek wsparcie. Jedynie ciężką pracą
możecie rozwinąć w sobie coś szczególnego. Ale powiem wam jedno… Jest warto. A
teraz, aby nie przeciągać dłużej… Życzę wam powodzenia… I smacznego!
Złote
półmiski wypełniły się pysznymi daniami, na które wygłodniali uczniowie niemal
się rzucili.
Po
zaspokojeniu pierwszego głodu wysoki Ślizgon o ciemnych włosach i zielonych
oczach skierował spojrzenie na arystokratę.
-
Jak w domu?
-
Och, Blaise… - warknął Malfoy z lekkim rozdrażnieniem - Zawsze umiesz zadać
nieodpowiednie pytanie.
-
Moja matka się martwi o Twoją. Nasi ojcowie nadal jej szukają.
Draco
wzruszył ramionami, udając iż nie jest to jego interes. Nie nauczył się jeszcze
okazywał emocji ani uczuć.
Nieświadomie
zwrócił swój wzrok na dyrektora szkoły. Co jeśli mówił prawdę? Że zrobi
wszystko by pomóc?
Czy
byłby w stanie pomóc komuś, kto zabijał jego bliskich? Jego uczniów?
Blondyn
wstrząsnął lekko głową; nie mógł prosić o coś takiego. Poza tym…
P
r o s i ć… Cóż to za słowo.
Draco
Malfoy nigdy nie prosił. On jedynie żądał.
___
Podobało
jej się to. Średnio lubiła spać z innymi dziewczynami w dormitorium. Jakoś niby
dogadywała się z Parvati i Levander jednak miała dość ich nieustannych pytań o
Rona i Harrego. Z Ginny dormitorium dzielić nie mogła z racji różnicy wieku i
zakazu opiekunki ich domu. Teraz jednak dzięki osobnemu mieszkaniu dziewczyna
dostrzegła możliwość zapraszania rudowłosej na noc do siebie i ta wizja całkiem
się jej spodobała.
W
końcu mogła wejść do łazienki kiedy będzie chciała, słuchać muzyki jakiej
chciała, czytać co chciała, bez złośliwych komentarzy koleżanek, rozrzucać
ubrania po całym pokoju i obserwować niebo w nocy.
Ewentualnie
czytać poezję przed kominkiem będąc uzbrojoną jedynie w butelkę dobrego wina.
Była
gotowa zająć się drobnym przemeblowaniem salonu, gdy drzwi wejściowe
niespodziewanie się otworzyły.
Z
lekkim zdumieniem spojrzała za siebie, starając się dostrzec kto też narusza
jej prywatność i gdy zobaczyła ową osobę aż zabrakło jej tchu.
-
Kurwa, Granger? Co ty tu robisz?
Zszokowany,
męski głos Dracona Malfoya przeciął powietrze sprawiając, że dobry humor
dziewczyny prysł niczym bańka mydlana.
-
Mieszkam, Malfoy.
-
Niemożliwe – wyrwało się młodemu arystokracie. Widząc uniesioną brew
zdenerwowanej już Hermiony przemówił ponownie – Niemożliwe. Ja tu mieszkam.
Jako Prefekt Naczelny.
Granger
opadła na miękką, kremową sofę stojącą przed kominkiem.
-
Kurwa.
To
było jedyne słowo, które mogło chociaż odrobinę oddać uczucia dziewczyny.
Malfoy
zdenerwował się. Gdy Snape mówił mu, że dostanie osobne mieszkanie jakoś
zapomniał dodać, że dostanie również nowego współlokatora.
-
Przecież ja cię zabiję! – jęknął cicho, przypominając sobie jak niemiłosiernie
denerwuje go Gryfonka. Z zasady nie lubił nikogo z Domu Lwa, jednak jej
najbardziej. To ona się wymądrzała na każdej lekcji, to ona uderzyła go w
trzeciej klasie, to ona była szlamą i to ona sprawiała, że dostawał ataku
wściekłości za każdym razem, gdy tylko ją widział. Cały jej sposób bycia, jej
styl, jej głos, wszystko, działało na niego niczym czerwona płachta na byka.
Już teraz czuł, jak krew zaczyna mu szybciej krążyć w żyłach a szczęka się
zaciska.
-
Przecież ty nie zabijasz – rzuciła złośliwie Hermiona, wstając z sofy.
Wiedział
do czego nawiązywała – nie zabił nikogo podczas bitwy. Nawet ona zabiła jednego
śmierciożercę. On natomiast nikogo.
Nie
musiał się jej tłumaczyć. Nie musiał jej mówić, że nigdy nie chciał być zły.
Nie musiał mówić, że nie zależało mu na mordowaniu, że ludzie byli mu obojętni.
Jednak nie mógł darować jej czegoś takiego.
-
Moja pierwsza ofiara ma być wyjątkowa.
-
I ja jestem wyjątkowa? – zapytała z ironicznym uśmiechem, unosząc odrobinę
prawą brew.
-
Och tak… - wyszeptał z uczuciem, obserwując jak wyraz twarzy Gryfonki zmienia
się na zagubiony. – Jesteś wyjątkowo głupia, wyjątkowo brzydka, wyjątkowo
aseksualna i niemal wybitnie nudna. Również wyjątkowo mocno czuć od ciebie
szlam, Granger.
Bursztynowe
oczy Hermiony stały się zimne.
Znów
to zrobił. Znów ją upokorzył, znów nawiązał do jej pochodzenia, znów ją
obraził. Znów ją zranił.
-
Nawet nie znasz moich rodziców… - powiedziała cicho, odwracając się i kierując
do swojej sypialni znajdującej się w głębi korytarza, po prawej stronie.
Ślizgona
najzwyczajniej w świecie zatkało. Spodziewał się wrzasku, jakim częstowała go
niezmiennie od kilku lat, spodziewał się latających przedmiotów, nawet zaklęć.
Nie spodziewał się natomiast, że dziewczyna tak po prostu pójdzie.
Czyżby
wydoroślała?
___
Hermiona
jednym zaklęciem rozpakowała swoje rzeczy i rozejrzała się ponownie po nowej
sypialni. Naprzeciw wejścia stało ogromne łóżko z jasną pościelą. Po prawej
stronie łóżka mała szafka nocna ze stojącą na niej lampką. Nad łóżkiem
znajdowało się okno w jasnej ramie, z długimi firankami sięgającymi podłogi.
Równie dobrze mogła zrobić z nich baldachim nad łóżkiem.
Nieco
dalej, po prawej stronie stała duża komoda a obok niej ogromna szafa, obie
wykonane z jasnego drewna. Dziewczyna zdążyła je już wykorzystać do
umieszczenia w nich swoich ubrań. Na komodzie postawiła trzy zdjęcia; jedno z
Harrym i Ronem, jedno z Ginny i jedno z rodzicami.
Po
lewej stronie od łóżka stało duże biurko z kilkoma szufladami oraz wygodnym
fotelem stojącym tuż przy nim. Obok biurka stała półka na książki, którą
również udało się już dziewczynie spożytkować na grube tomy, pergaminy, pióra
oraz resztę zdjęć z przyjaciółmi oraz rodzicami.
Przeszła
po jasnej podłodze i złapała za piżamę, pragnąc jak najszybciej wziąć kąpiel i
położyć się do zachęcająco wyglądającego łóżka.
Wychodząc
z sypialni rozejrzała się uważnie za blondynem, jednak gdy nigdzie go nie
dostrzegła, raźnym krokiem ruszyła do toalety.
Napuściła
wody do sporych rozmiarów wanny, do której wejścia prowadziły dwa stopnie.
Łazienka była utrzymana w biało-złotej tonacji, miała sporo półek, dwie
umywalki i kilka szafek. Hermiona z radosnym uśmiechem przywołała z pokoju
kilka świeczek, które kochała i porozstawiała je po całej łazience, gasząc w
niej światło. W momencie zapaliła świeczki i stworzyła idealną atmosferę na
kąpiel.
Zupełnie
zapomniała o swym współlokatorze.
___
Draco
stwierdził, że czas najwyższy wstać z łóżka i pójść pod prysznic. Jutro czekały
go zajęcia i nie chciał zaspać, co ostatnio często mu się zdarzało.
Po
śmierci Voldemorta był innym człowiekiem. Co prawda jeszcze nie wiedział jakim,
ale na pewno innym.
Jego
sypialnia była utrzymana w jasnej tonacji, co go odrobinę irytowało; przywykł
do ciemnych komnat, jakie napotykał w salonie Ślizgonów czy nawet w Malfoy
Manor.
Złapał
za dresowe, szare spodnie i ruszył do łazienki. Odruchowo otworzył drzwi i
zamarł ze zdumieniem wypisanym na twarzy.
Odwrócona
do niego tyłem pociągająca dziewczyna właśnie skończyła spinać swoje
kasztanowobrązowe włosy i zrzuciła z siebie biały, puchaty szlafrok.
-
Granger, nie, bo oślepnę! – krzyknął ostrzegawczo dalej wpatrując się w
Gryfonkę. W ostatniej chwili złapała szlafrok nad swoimi kształtnymi literami i
dalej stojąc tyłem do chłopaka dosłownie zastygła.
-
Wyjdź stąd – wywarczała, starając się zakryć piersi jednocześnie nie odkrywając
ani trochę więcej ciała. Szlafrok poplątał się w jej rękach, utrudniając
zadanie.
Nawet
nie zdawała sobie sprawy jak pociągająco wygląda; opalone plecy kontrastowały z
jasnym szlafrokiem, a upięte włosy ukazywały łabędzią szyję. Stała w łazience,
w blasku świec, eteryczna, piękna i niesamowicie zmysłowa.
Malfoy
bez słowa wycofał się i zamknął za sobą drzwi, opierając się o chłodną ścianę.
-
To chyba jakiś żart – powiedział ze złością, patrząc w dół, gdy poczuł, że
Draco II zaczął się budzić. – Proszę cię, przyjacielu, ona nawet nie ma czystej
krwi!
Draco
II zdawał się nie robić sobie z tego nic wielkiego, gdyż zdążył się już
rozbudzić.
-
Ja pieprzę.
Malfoy
uderzył pięścią w ścianę i udał się do swojej sypialni. Wyciągnął z szafy
butelkę Ognistej Whisky i udał się z nią do salonu.
Postanowił
dosłownie zatopić się w trunku dopóki dziewczyna nie wyjdzie z łazienki.
Nastąpiło to po niecałej godzinie, gdy Hermiona, odziana w leginsy i szeroką
koszulkę oraz grube, puszyste skarpetki wyszła z toalety. Draco zmierzył ją
rozbawionym spojrzeniem i skomentował jej wygląd na tyle głośno, by go
usłyszała:
-
Zawsze byłaś aseksualna, jednak teraz naprawdę osiągnęłaś szczyt.
Hermiona
zmrużyła oczy wpatrując się w Ślizgona z obrzydzeniem.
-
Ty dupku – warknęła i ruszyła do swojej sypialni. Dało się słyszeć trzask
zamykanych drzwi i chłopak w lepszym niż kilka godzin wcześniej nastroju udał
się wziąć prysznic.
Nie
uśmiechało mu się mieszkanie z Gryfonką i postanowił sobie, że zrobi wszystko,
by jak najszybciej wybyła z ich „wspólnego” mieszkania.
___
Pierwsze
zajęcia minęły ostatniemu rocznikowi uczniów Szkoły Magii i Czarodziejstwa dość
przyjemnie. Obrona przed czarną magią, którą Gryfoni odbywali wraz z Krukonami
była dość zaskakująca. Do nauczania przedmiotu powrócił Remus Lupin, jednak już
na początku zajęć oznajmił im, że nie ma pojęcia ile czasu będzie ich nauczał.
Harry dobrze zdawał sobie sprawę, że spowodowane jest to wilkołactwem Lunatyka,
przez które już raz stracił posadę w Hogwarcie.
Zaczęli
od omówienia podstawowych zaklęć obronnych, w czym specjalizowała się Hermiona.
Tym samym dziewczyna zarobiła 15 punktów dla swojego domu.
Dzień
był ciepły i słoneczny, nastaławała złota jesień i wszystko byłoby w porządku,
gdyby nie nadchodzące zajęcia z eliksirów. Ponownie nauczycielem był Snape i
ponownie Gryfoni odbywali je wraz z uczniami Domu Węża.
Ciemne,
zimne lochy powodowały, że na rękach Hermiony pokazywała się gęsia skórka.
Dziewczyna nienawidziła przebywać w lochach, kojarzyły jej się jedynie ze
Ślizgonami, którzy od tylu lat uprzykrzali jej życie.
Cicho
weszła wraz z innymi uczniami do sali i zajęła miejsce koło Neville’a. Zauważyła,
że jej – pożal się Merlinie – wpółlokator siedzi niedaleko wraz z Goylem.
Zastanowiło
ją to; arystokrata zazwyczaj siadał z Zabinim, ewentualnie z przyklejoną do
jego boku głupią i tępą Ślizgonką, Pansy Parkinson. Hermiona nie miała szansy
zastanowić się nad tym dziwnym zjawiskiem w postaci zamiany miejsc Ślizgonów,
bo Snape bez wstępów przeszedł do polecenia im wykonania skomplikowanego
eliksiru.
-
Neville, proszę, dodaj trzy serca ropuchy i wymieszaj cztery razy w ruchu
przeciwnym do… wymieszaj po prostu cztery razy w lewo – powiedziała Granger
próbując nie okazać zrezygnowania. Longbottom, mimo że był bardzo miły i wręcz
kochany, był chyba najgorszy partnerem na eliksirach. Snape wyżywał się na nim
przy każdej nadażającej się okazji, a sam chłopak tak bardzo bał się profesora,
że z nerwów zawsze udawało mu się wszystko zniszczyć. Podobnie było i tym
razem. Hermiona nie zdążyła zareagować, gdy wrzucił czwarte serce do kociołka a
następnie trzykrotnie zamieszał w prawą stronę.
Draco
Malfoy zbladł ze złości.
-
Goyle, ty skończony idioto, ile razy mam ci powtarzać, że ruch przeciwny do
wskazówek zegara to lewo. Lewo, lewa strona, patafianie, głąbie, debilu!
Goyle
zacisnął szczękę jednak nie skomentował wybuchu blondyna. Miał problemy z
eliksirami i sam nie wiedział jakim cudem się na nich znalazł. Ale skoro trafił
na nie Longbottom, to on nie był przecież gorszy…
W
roztargnieniu strącił kilka nietoperzych skrzydeł i wrzucił łyżkę do wywaru.
Severus
Snape uniósł głowę znad swojej papierkowej roboty, gdy poczuł unoszący się w
powietrzu dziwny zapach. Z dwóch kociołków zaczęła wypływać ciemna maź, która
niemiłosiernie śmierdziała.
-
Longbottom, Granger… Wy idioci! – warknął wściekły profesor, wstając gwałtownie
z miejsca. W tym samym jednak momencie z kociołka Malfoya i Goyla maź
postanowiła wybuchnąć, ochlapując siedzące najbliżej osoby. Draconowi udało się
uchylić i jako jeden z nielicznych Ślizgonów nie był usmarowany śmierdzącą
cieczą.
-
MAM TEGO DOŚĆ – ryknął Snape. – Czy wy nie potraficie chociaż raz zrobić czegoś
porządnie?! Goyle, Longbottom, od dziś siedzicie razem, najwyżej się
pozabijacie bądź trwale uszkodzicie! Natomiast pan Malfoy… Dołączy pan do
swojej jakże przeuroczej współlokatorki. Już.
Severus
przeważnie faworyzował Dracona. Był on w końcu jego chrześniakiem, zdolnym i
inteligentnym chłopakiem, a także wbrew pozorom, jako jeden z nielicznych
naprawdę szanował wychowawcę Domu Węża. Nie mógł jednak darować czegoś takiego.
Kociołek Malfoya nie mógł wybuchać na każdych zajęciach tylko dlatego, że ten
zajął miejsce koło Gregorego Goyla.
W
sali nastała cisza. Nikt nie wiedział, że Malfoy i Granger są współlokatorami.
Żadne z nich nie odważyło się powiedzieć o tym przyjaciołom, ciągle mieli
nadzieję, że dyrektor jednak zmieni zdanie.
-
To żart? – zapytał Malfoy cicho, patrząc na Snape’a. Ten jednak pokręcił
przecząco głową. – To musi być żart, chory żart. Nie dość, że zostałem zmuszony
do dzielenia z nią salonu to jeszcze mam siedzieć w jednej ławce ze szla…
-
Wyrażaj się, Draconie.
Twarz
młodego arystokraty pobladła jeszcze bardziej, natomiast Gryfonki wyraźnie
zapłonęła.
-
Jak śmiesz, Malfoy. Mógłbyś wreszcie skończyć udowadniać, jaki jesteś cudowny i
idealny ze względu na swoją czystą krew. Jak widać, to nie wszystko, skoro
nawet głupiego eliksiru nie potrafisz zrobić.
Nastała
cisza po słowach Hermiony. Draco odwrócił się powoli w jej stronę.
-
Gryffindor traci pięć punktów za obrażanie uczniów innego domu – powiedział
Snape, jednocześnie kiwając głową na Dracona, by ten zabrał swoje rzeczy i
przesiadł się do dziewczyny.
-
Nie wiem, czy pamiętasz Granger, jednak twój eliksir również nie wypalił.
Gryfonkę
zatkało. Po raz pierwszy nie wyszło jej coś na eliksirach i zdawało się to
jeszcze do niej nie docierać. Zacisnęła szczękę i zabrała swoje rzeczy na sam
brzeg ławki, by Malfoy miał trochę miejsca dla siebie. Blondyn usiadł przy
niej, wyraźnie starając się trzymać jak najdalej.
Zabrzmiał
dzwonek. Jednocześnie zerwali się ze swoich miejsc i pędem wyszli z sali,
podążając w swoją stronę.
-
Hermiono, Herm, czekaj! – Głos Pottera przeciął powietrze. Dziewczyna
zatrzymała się, próbując wyrównać oddech. – Dlaczego nie powiedziałaś nam, że
dzielisz pokój prefekta razem z Malfoyem?
-
Nie miałam czym się chwalić – powiedziała z krzywym uśmiechem i odgarnęła
niesfornego loka za ucho.
Wybraniec
zrozumiał, jak bardzo źle było dziewczynie w tej sytuacji i postanowił ją
pocieszyć.
-
Zdajesz sobie sprawę, że jeśli chociaż on raz cię skrzywdzi, albo chociaż
będzie próbował to mówisz mi o tym i ja to załatwię, prawda? – zapytał cicho,
unosząc delikatnie podbródek przyjaciółki. Gdy ta kiwnęła głową próbując się
uśmiechnąć zauważył, jak wiele się w niej zmieniło. Nie były to istotne rzeczy
– odrobina pudru, podkreślone rzęsy i cień na powiekach – jednak sprawiły, że
twarz dziewczyny wydawała się być ładniejsza. Przywykł do tego, że Hermiona
nigdy nie próbowała być kobieca, nigdy się nie malowała ani nie przykładała
zbyt wielkiej uwagi do tego, jak wygląda. Zawsze bardziej liczyła się dla niej
inteligencja. No i te włosy… Jeszcze kilka miesięcy temu były zwyczajnie
brązowe, niemal mysie, a teraz widniały w nich rudawe przebłyski, sprawiając,
że włosy wydawały się być kasztanowe.- Ładnie wyglądasz…
Hermiona
otworzyła szerzej oczy słysząc wyznanie swojego przyjaciela. Owszem, zaczęła
się malować, a tajemnicza dziewczyna, którą poznała w wakacje i której zdążyła
częściowo zaufać trochę pobawiła się jej włosami. Nie sądziła jednak, że ktoś
to zauważy, że zaczęła o siebie dbać. W Hogwarcie było wiele pięknych
dziewczyn, które bardzo o siebie dbały – wstały wcześnie, ćwiczyły, jadły
zdrowe posiłki i ubierały się według najnowszej mody.
-
Dzięki – uśmiechnęła się do przyjaciela. – Chcecie dziś do mnie wpaść? Jest
piątek, nie chcę spędzać wieczoru z Malfoyem. Chociaż on zapewne wyjdzie.
Wybraniec
wyszczerzył się.
-
Będziemy po dwudziestej.
___
Draco
Malfoy roześmiał się słysząc kolejny żart Blaise’a Zabiniego. Przenosili się
właśnie ze swoją dwuosobową imprezą do prywatnego salonu Malfoya. Mieli dość
nachalnej Parkinson oraz innych dziewczyn, które chciały im umilić wieczór.
Wbrew pozorom nie lubili marnować się na byle co. Owszem, dziewczyny miały ich
zaspokajać, jednak miały być również wyjątkowe. Nie będą marnowali swojego
czasu na byle kogo.
Zbroja,
która stanowiła wejście do Pokoju Prefektów przesunęła się na widok młodego
Malfoya, wpuszczając chłopaków do środka.
-
To chyba jakiś żart, Granger – warknął Draco, wchodząc do środka. Uśmiech
automatycznie zszedł mu z ust, gdy zobaczył, że na JEGO sofie siedzi
Idealny-Chłopiec-Maskotka-Dumbledore’a, ryży przyjaciel-ciota oraz Wiewiórka,
która próbowała zgromić go wzrokiem.
-
O co ci chodzi? – odpowiedziała spokojnie Gryfonka. – Byłam tu pierwsza, jak ci
się coś nie podoba, to możesz sobie wracać do swoich lochów.
Draco
prychnął – Ty chyba czegoś nie rozumiesz, Granger. Nie przyzwyczajaj się do
tego miejsca, bo długo tutaj nie będziesz. Możesz w sumie już zabierać swoje
rzeczy i wypieprzać do swoich bezmózgich przyjaciół. A teraz wynoś się stąd.
Potter
automatycznie podniósł się z sofy i podszedł do arystokraty. Stanął naprzeciwko
niego, dziwiąc się w duchu kiedy Ślizgon zdążył go przerosnąć.
-
Mówisz do dziewczyny, Malfoy. Wyrażaj się, okaż choć odrobinę szacunku i
przestań się rządzić, rozumiesz? – powiedział cicho, z trudem kontrolując
złość.
-
Harry, daj spokój – Ginny włączyła się do konwersacji. – Szacunek kobietom
okazują jedynie mężczyźni, nie wymagaj zbyt wiele od blondasa.
Napięta
atmofera w pokoju zdawała się gęstnieć z sekundy na sekundę. Po Malfoyu było
widać, że jedyne na co ma ochotę to złapać pannę Weasley za włosy i z rozmachem
wyrzucić przez okno wierzy.
-
Posłuchaj, rudzielcu – zaczał, wbrew pozorom, spokojnie – ja wiem, że łatwo się
zadomawiasz w jakimkolwiek miejscu, skoro do swojego domu nie chcesz się raczej
przywiązywać i tu ci się nie dziwię. Nie zapominaj jednak, że nie jesteś u
siebie i w każdej chwili mogę cię stąd wypieprzyć. Zrozumiałaś, czy mam
przełożyć na inny język?
-
Znasz jakikolwiek inny język, Malfoy? – zapytała wrogo Ginewra, wstając ze
swojego miejsca. Miała ochotę uderzyć blondyna, nie myśląc o konsekwencjach.
-
Znam hiszpański, francuski, portugalski i najpotrzebniejsze zwroty w paru
innych, jednak sądzę, że do ciebie najlepiej przemówi łacina podwórkowa.
Wypierdalaj stąd, bo ci nogi z dupy powyrywam. I radzę ci więcej tu nie
przebywać, chyba, że chcesz abym umilił życie twojej wspaniałej przyjaciółce.
Jasne?
-
Ty gnoju… - warknął Ron, szybko zbliżając się do blondyna, jednak Hermiona
zatrzymała go w połowie drogi. Wiedziała, że Malfoy jest zdolny do wielu
rzeczy, mimo tego, że podczas bitwy nikogo nie skrzywdził.
-
Ron, przełóżmy to na inny wieczór. Nie chcę narobić sobie problemów za awanturę
tutaj. Jeśli McGonagall się dowie... – wolała nawet nie kończyć zdania,
wyobrażając sobie minę wychowawczyni.
Rudy
opanował się, nie chcąc sprawiać problemów przyjaciółce. Bez słowa wyszedł z
pokoju, a chwilę po nim zniknęli również Potter z Weasleyką.
-
Możesz być z siebie dumny, Malfoy. Osiągnąłeś kolejny poziom bycia dupkiem.
Brawo.
Dziewczyna
udała się bez słowa do swojej sypialni, a Draco ze złośliwym uśmiechem usiadł w
fotelu. Otworzył butelkę Ognistej Whisky i nalał sobie oraz przyjacielowi.
-
Jak tak dalej pójdzie, to Granger wrócić do swojego poprzedniego dormitorium
niż ktokolwiek by się spodziewał – powiedział z zadowoleniem, widząc
rozbawienie na twarzy przyjaciela.
__________________
Okej, pierwszy rozdział za mną, mam nadzieję, że Was nie zniechęci. Piszę po raz pierwszy od ponad 3 lat i nieco wyszłam z wprawy. Mam jednak nadzieję, że się poprawię, obiecuję też ulepszyć grafikę.
Jestem w klasie maturalnej, więc czasu nie mam wiele, jednak planuję publikować około 2 rozdziałów miesięcznie. Czasem to nie wyjdzie, czasem wyjdzie, zobaczymy, póki co trzymam kciuki, żeby kogoś to zaciekawiło! :)
Komentarze nie zaszkodzą, krytyka (konstruktywna, oczywiście) również :)
Naprawdę świetne opowiadanie, bardzo dobrze wykreowani bohaterowie, nie ma błędów, idealne opisy. Jak dla mnie WSPANIAŁE! Wciągnęłam się bez reszty już po pierwszym rozdziale,biegnę czytać dalej!
OdpowiedzUsuń- Pani M.
Wciągnęłam się. Bardzo fajne opowiadanie :)
OdpowiedzUsuń